"Są tacy, co wołają sobie cenę Bóg wie ile". Mieszkanka Zakopanego wyjawia prawdę o branży
- Ja mam sposoby, że można w Zakopanem zjeść tanio i dobrze. Polecam ludziom niektóre miejsca. Śniadania i kolacje robią sami we własnym zakresie. Ale jak ktoś chce sobie siedzieć w knajpie na Krupówkach przy regionalnej muzyczce, to to kosztuje - tłumaczy w rozmowie z redakcją Turystów właścicielka jednego z domów dla gości w centrum Zakopanego.
Dom gościnny w Zakopanem
Do Zakopanego wybrałam się na początku kwietnia. Zatrzymałam się w jednym z domów gościnnych, kilka kroków od centrum miasta. Ku mojemu zdziwieniu i wbrew temu, co czytałam wcześniej w internecie, kwota, jaką zapłaciłam za dwa noclegi, była naprawdę niska. Pobyt w jednoosobowym pokoju z łazienką i osobnym wejściem w dużym domu gościnnym wyniósł mnie zaledwie 200 zł. Właścicielka obiektu bardzo dba nie tylko o sam ośrodek, ale też o gości.
Codziennie dopytywała, czy czegoś nie potrzebowałam. Pani była bardzo miła, serdeczna i chętna do pomocy. Biorąc pod uwagę to, co mówi się w mediach o mieszkańcach Zakopanego, bardzo pozytywnie się zaskoczyłam. Od kilkunastu lat prowadzi dom gościnny wraz z mężem. Obecnie trwają tam prace remontowe przed zbliżającym się sezonem.
- Malujemy pokój za pokojem, żeby wszystko było gotowe - tłumaczy. Do dyspozycji gości była też wspólna, dobrze wyposażona kuchnia, a w pokojach niczego nie brakowało. Było bardzo czysto i schludnie.
W Zakopanem wcale nie jest tak drogo
- Jak ktoś lubi narzekać, a my Polacy lubimy, to zawsze znajdzie coś, do czego może się przyczepić. Są tacy, co wołają sobie cenę Bóg wie ile. Ja mam jedną zasadę: wolę, żeby mi się kręciło mniej, a cały czas i wyjdę na to samo, jak ci, co mają drogo i gości tylko od czasu do czasu - tłumaczy właścicielka domu gościnnego.
- Ja mam sposoby, że można w Zakopanem zjeść tanio i dobrze. Polecam ludziom niektóre miejsca. Śniadania i kolacje robią sami we własnym zakresie. Ale jak ktoś chce sobie siedzieć w knajpie na Krupówkach przy regionalnej muzyczce, to to kosztuje - dodaje.
- To nie jest do końca prawda, że tu jest aż tak drogo. Ale misiu z Krupówek zrobił swoje i fama poszła na całą Polskę… - słyszę.
Okradziono policjanta na Gubałówce
- Miałam różne przypadki. Raz siedzi przed domem chłopak taki smutny i zapytałam, co się stało, że taki bez humoru. >>Pani, jestem policjantem i dałem się okraść na Gubałówce. Zabrali mi wszystko. I ja mam nie być wściekły? Nie mamy grosza, nie mamy nic!<< wykrzyczał. No to zapytałam, ile im potrzeba, żeby przeżyć kolejne dni. Pomyślałam sobie: “oddadzą, nie oddadzą, trudno, trzeba pomóc” - wspomina kobieta.
- Ino ja zawsze mówię, że mam tu po domowemu. Żeby się nie spodziewali Bóg wie czego. Włączam ogrzewanie na wieczór, staram się, żeby woda była ciepła, żeby czysto było. I co więcej potrzeba? Jak jeździmy nad morze to też nie wymagamy wiele - dodaje.
Patenty na turystów w Zakopanem
- Ja mam dobrych ludzi, chociaż zdarzają się i pijusy. Zawsze patrzę, żeby inni spali, a nie, że jedni się opiją i dają w kość. Daję im poszaleć jedną noc. Dobra, przyjechaliście, zmiana klimatu, energia was rozpiera, ale w drugą noc już nie pozwalam. Chodzę i mówię: “słuchajcie, nie taka była umowa. Źleście trafili. Jeżeli tak to ma wyglądać, to ja oddaje pieniądze i do widzenia” - opowiada.
- Mam taki duży czteroosobowy pokój z tarasem. Czasem przyjedzie czterech chłopów i się opiją, to wtedy interweniuję i jest spokój. Przepraszają, w ręce całują i jest cisza. Ale jak są dziewuchy, to dopiero jest jazda… Najgorzej, jak są krótko trzymane w domu i urwą się z łańcucha… Czasami są nawet złośliwe. Ale coby nie mówić, policji u mnie nigdy nie było. Daję radę sama! - dodaje właścicielka obiektu w Zakopanem.
Czytaj więcej: O 8:14 nie chcielibyście być na plaży w Grzybowie. Lepiej nawet o tym nie myśleć
- Z ludźmi to nie tak, że są niedobrzy, źli. Z ludźmi trzeba rozmawiać. Z każdym idzie się dogadać. Przyjeżdżają też goście z zagranicy. Hindusi, Francuzi, Węgrzy… ci to prawdziwe pomerdanie z poplątaniem. Dogadać się z Węgrem to jest dramat, ale to są fajni ludzie. Oni uważają, że myśmy powinni umieć po węgiersku, bo oni tak nawijają. Ja się tylko tak wtedy na nich patrzę i staram się na migi bardziej dogadać.